MAŁY LEKSYKON BZDUR O WILKACH

Wstęp

Bzdur o wilkach takich, w które powszechnie się wierzy, jest bardzo wiele. Starczyłoby ich nie tylko na leksykon, ale na wielotomową encyklopedię. Chciałbym jednak tutaj opowiedzieć o tych najbardziej znanych i najpowszechniej podzielanych bzdurach.

Każde hasło będzie się składało z trzech części:
1. Treść bzdury – czyli jak dokładnie brzmi błędny pogląd;
2. Jak jest naprawdę – czyli wyjaśnienie stanu faktycznego;
3. Skąd się wzięła bzdura – czyli próba odpowiedzi na proste pytanie: skoro to a to jest poglądem błędnym, dlaczego wszyscy w niego wierzą?

No to do dzieła!

Alfa samiec

TREŚĆ BZDURY

Na czele wilczej watahy stoi zawsze najsilniejszy, największy i najjurniejszy samiec, przemocą trzymający władzę nad pozostałymi wilkami. Tylko on ma prawo się rozmnażać, pozostałe wilki muszą żyć w celibacie. Jak się zestarzeje i osłabnie, młodszy, silniejszy wygryza go dosłownie ze stanowiska i stado go przepędza, gdzie stary przywódca umiera z głodu.

JAK JEST NAPRAWDĘ

Wilki są bardzo elastyczne i kreatywne, także w kwestii organizacji wspólnego życia. W sytuacji, gdy terytorium zamieszkane przez stado jest względnie bezpieczne, a pożywienia pod dostatkiem silne przywództwo jest zbędne. W takich stadach czasami ciężko powiedzieć, kto jest tak naprawdę przywódcą. Sprawa jest tym bardziej skomplikowana, że najczęściej stada są stadami rodzinnymi, tj. składają się z rodziców i ich potomstwa, także tego starszego. Są wilki, które podrósłszy, decydują się odejść i założyć własne stado, a są takie, które zostają z rodzicami. Zdarza się, że w stadzie są rodzice, już starsi, a największym autorytetem cieszą się nie oni, ale na przykład jeden z ich dorosłych synów czy jedna z córek. Zdarza się, że do rodziny zostanie przyjęty błąkający się, samotny wilk i jest traktowany na równi z pozostałymi, a zdarza się, że i on zaczyna cieszyć się autorytetem.

Kluczowe słowo tutaj to „autorytet”. Stado wilków zajmuje się wieloma rzeczami, a samo zdobywanie pożywienia jest operacją złożoną i wymagającą wielu różnych umiejętności. Może się więc zdarzyć, że na danym etapie: tropienie, śledzenie, planowanie ataku, polowanie, spożywanie upolowanej ofiary – różne wilki „przejmują pałeczkę”.

Oczywiście, im surowsze warunki, w jakich żyje stado, tym silniejszego i bardziej skupionego przywództwa to wymaga. Ale i wówczas to przywództwo jest oparte raczej na doświadczeniu, inteligencji i dobrym zdrowiu – czyli rzeczach które całemu stadu zapewnią na tyle spokojny i ustabilizowany byt, na jaki tylko można sobie pozwolić. Nie siła fizyczna jest najważniejsza. Nie wielkość. I nie płeć. Największym autorytetem może się cieszyć wilczyca na równi z wilkiem.

Wszystko zależy też od charakteru konkretnych osobników, cieszących się poważaniem u pozostałych wilków. Jeżeli przywódcami są rodzice, to bywa, że mamy parę równorzędnych, dzielących się obowiązkami partnerów, bywa też, że silny autorytet stanowi ojciec, a kiedy indziej – matka stada.

Co do rozmnażania się, prawdą jest, że w przeważającej części obserwowanych wypadków rozmnaża się w danym roku tylko jedna para wilków. Ale jaka to będzie para, tu już bywa różnie. W stadach typowo rodzinnych bywają to rodzice watahy. A bywa, kiedy w stadzie są osobniki spoza bliskich więzów krwi – że rodzice robią sobie wolne i rozmnaża się na przykład młodszy przybysz z innego stada z jedną z ich córek.

Bywa, że stojący na czele samiec co roku wybiera inną partnerkę do rozrodu. Albo że stojąca na czele stada samica to typowa caryca Katarzyna i wybiera sobie co roku innego kochanka. Bywa, że mamy wierną sobie zasadniczo parę, ale nagle coś jemu czy jej strzeli do głowy i robi skok w bok.

Wszystko to jednak czemuś służy – różnorodność zachowań oznacza zdolność do nieograniczonego dostosowania się do różnych, także nieprzyjaznych warunków. To między innymi właśnie dzięki tej elastyczności wilki pomimo planowego holokaustu, jaki sprawiają im po dziś dzień ludzie, są w stanie przetrwać.

SKĄD SIĘ WZIĘŁA BZDURA

Wilki ciężko jest obserwować w warunkach naturalnych. Wtedy skazani jesteśmy właściwie tylko na dalekie obserwacje przez lornetki czy kamery, a wówczas siłą rzeczy nie widzimy wszystkiego. Można też, co się kilku badaczom udało, zdobyć zaufanie dzikiego stada i obserwować je „od środka” – ale wówczas nie mamy pewności, w jakim stopniu obecność i zachowanie badacza wpływają na obserwowaną rzeczywistość.

Z tego powodu, zwłaszcza dawniej, po prostu więziono na niewielkim obszarze stado wilków, często stado złożone z przypadkowych wilków (tych, które udało się złapać lub wyhodować). Działo się zaś z wilkami wówczas to, co i dzieje się z ludźmi w więzieniach, obozach koncentracyjnych, koszarach, seminariach duchownych czy zakonach. Następowała szybka patologizacja zachowań. Ale wówczas badacze obserwowali tę rzeczywistość i według niej oceniali sposób funkcjonowania wilczego stada.

Wyobraźcie sobie, ze przybysze z innej planety opisaliby życie rodzinne ludzi na podstawie tego, co zaobserwowaliby w więzieniu. Myślę, że szybko wyróżniliby „osobnika alfa”, czyli największego bandytę, „osobnika omega”, czyli więziennego cwela – i tym podobne. Czy jednak ich wnioski byłyby prawdziwe w odniesieniu do normalnego życia ludzi na wolności?

Baśnie braci Grimm

TREŚĆ BZDURY

Baśnie braci Grimm: „O siedmiu kózkach”, „O Czerwonym Kapturku” i „O trzech świnkach”, czyli trylogia o złym wilku to dobre, zawierające pouczający, wartościowy morał opowieści odpowiednie dla najmłodszych, coby po bożemu się wychowali.

JAK JEST NAPRAWDĘ

Użyjmy logiki i zapytajmy się, jaki jest morał, dajmy na to, opowieści o trzech świnkach?

Może to, że zabijanie jest złe? Ale nie, bo przecież świnie na końcu zabijają wilka i to jest OK.

No to może, że jedzenie mięsa jest złe? Ale w tej bajce świnie też jedzą mięso i mimo to one są super, a wilk jest zły. No to chyba jednak chodzi o coś innego.

Może to, że dzieci winny sobie pomagać, żeby razem przezwyciężyć niebezpieczeństwa? Ale w oryginale baśni świnki wcale sobie nie pomagają i są OK…

Tak, w tej bajce jest tylko jeden morał. Do bólu chrześcijańsko – kalwiński, purytański morał. A brzmi on tak:

Jeśli urodziłeś się miłą Bogu i ludziom, różowiótką świnką, która w dodatku jest pracowita, rozpieprzy pół lasu i wybuduje solidny, ceglany dom, to jesteś OK. Ale jeśli masz tego pecha, że urodziłeś się wilkiem, to jesteś ipso facto bycia wilkiem zły i nic na to nie poradzisz. Pójdziesz do piekła, gdzie na wieczność będziesz się gotować we wrzącym szambie, bo kochający, miłosierny Jezus tak postanowił.

Wolnoć Tomku w swoim domku, jak to mówią. Jeśli masz dzieci i uważasz, że dobre jest wpojenie im takiego przekonania, to gratuluję. I powiem tylko, że boję się takiego świata, w którym tak wychowane dzieci dojdą do jakiejkolwiek władzy.

SKĄD SIĘ WZIĘŁA BZDURA

Jeden z moich mieszkających w Niemczech znajomych twierdzi, że w dawniejszych czasach, w tradycyjnych, niemieckich, protestanckich domach były tylko dwie książki: Biblia i baśnie braci Grimm. No cóż, jeżeli to prawda, to sporo to wyjaśnia.

Jeżeli jesteś pracowitą, niemiecką, aryjską, narodowosocjalistyczną świnką, to jesteś dobry. Ale zagraża ci ten paskudny, parchaty, pejsaty, żydowski wilk i trzeba go zgładzić. Najlepiej w ogniu krematoriów. Przez komin wilk wszedł, przez komin wyjdzie. Arbeit macht frei durch Krematorium drei!

Piękne, po prostu piękne. Myślę, że sami bracia Grimm w ogień by wrzucili swoje rękopisy, gdyby dane im było wiedzieć, jakie pokolenia się na ich bajkach wychowają.

Baśnie braci Grimm wypływają z kultury chrześcijańskiej, a ta zawsze miała podstawowy problem: jak pogodzić twierdzenie o wolnej woli człowieka – a tym samym twierdzenie o pełnej odpowiedzialności człowieka za swoje grzechy – z wszechwiedzą i wszechmocą Boga? Skoro Bóg wie wszystko, to wie też, że zgrzeszysz. Skoro wie, że zgrzeszysz, to czy możesz nie zgrzeszyć? A jeśli zgrzeszysz, to jak Bóg może cię za to potępiać, skoro wiedział, że zgrzeszysz i na to pozwolił? Różnie ten problem próbowano rozwiązać, na przykład doktryną o predestynacji – czyli poglądem, że są ludzie z góry przeznaczeni do potępienia, a inni z góry przeznaczeni do zbawienia.

Bajki o złym wilku, tak poza tym, mają jeszcze jedną wadę – żadna z przedstawionych tam cech czy żadne z zachowań wilka nie ma żadnego pokrycia w rzeczywistości. Ale ludzie na rzeczywiste wilki przenoszą to, co nauczyli się z tych niegodziwych opowiastek i dlatego tak radośnie je mordują. Także w Polsce, także w lesie obok Twojego osiedla.

Instynkt

treść bzdury

Najkrócej rzecz ujmując: człowiek jest istotą rozumną i inteligentną, podczas gdy zwierzę – w tym wilk – kieruje się tylko i wyłącznie „instynktem” czyli czymś w rodzaju programu komputerowego, składającego się z wgranych z góry poleceń: „jeśli to b, jeśli c to d” itd. Sam zaś wilk nie ma więcej inteligencji i rozumu niż komputer. Jest czymś w rodzaju maszyny z algorytmem stałych, wgranych zachowań i niczym więcej.

Jak jest naprawdę

Naprawdę, ale to naprawdę bardzo dyskusyjnym twierdzeniem jest to, że ludzie są inteligentni i kierują się rozumem.

Pracowałem kiedyś jako kierownik zmiany w fabryce, w której zadaniem pracownika było: odebrać przedmiot z maszyny go wytwarzającej, obejrzeć czy jest cały (mając wzór tego, jak on ma wyglądać pod nosem) i odłożyć do kartonu / pojemnika. Nic więcej. Przypuszczam, że przeciętny owad posiada inteligencję w zupełności wystarczającą do tego, by takie zadanie pojąć i prawidłowo je wykonać, a że owady w fabrykach nie pracują to efekt tylko i wyłącznie nieposiadania rąk przystosowanych do takiego zajęcia.

Tymczasem – szacunkowo licząc – na 10 osób 7 nie potrafiło takiego zadania prawidłowo wykonać. Ani za pierwszym, ani za drugim, ani za setnym razem.

Naprawdę mam wątpliwości, czy wszyscy ludzie są rozumni. Spora część zapewne jest, ale na pewno nie jest to większość i na pewno pozostała część ludzkości, jakkolwiek rozumu bynajmniej nie pozbawiona, to nie włada nim w stopniu który by choć trochę przerastał możliwości przeciętnego (a co dopiero wybitnego!) wilka.

Badania naukowe poświęcone inteligencji zwierząt mają już dość długą historię, a i nawet starożytni filozofowie, kierując się tylko i wyłącznie zdrowym rozsądkiem i logiką zdołali dojść do tego, że zwierzęta muszą posiadać inteligencję, zdolność rozumowania, ba, nawet zdolność abstrakcji i rozwiązywania skomplikowanych problemów – bo gdyby tego nie posiadały, zwyczajnie nie mogłyby żyć.

Świat Przyrody jest pełen nieprzewidywalnych okoliczności, na których zaistnienie żaden mityczny „instynkt” czy inna, automatyczna ścieżka wgrana na dysk nie przygotuje i nie pozwoli znaleźć z nich wyjścia. Tym samym powinniśmy widzieć wszędzie stosy trupów zwierząt, które zginęły, bo nie posiadały na dysku algorytmu odpowiedniego dla sytuacji.

I jeżeli ktoś mi powie: „Hej, przecież tak jest! Na każdej ruchliwej drodze zdarzają się kolizje ze zwierzętami!” to odpowiem, że w takim razie ludzie wcale pod tym względem lepsi od zwierząt nie są.

Tymczasem współcześnie bada się wiele gatunków zwierząt i wciąż zaskakują nas one zdolnościami intelektualnymi. Brak tu miejsca, by opisać choć część z takich odkryć. Zainteresowanym polecam takie pozycje jak Umysł kruka Bernda Heinricha czy Bystre zwierzę Fransa de Waal, albo Rozmowy ze zwierzętami Karstena Brensinga.

Powiem tylko, że są takie zwierzęta, które w toku badań nad ich inteligencją udowodniły, że w pewnych aspektach ludzi zdecydowanie przewyższają.

Inteligencja wilków tymczasem jest znana ludziom od dawna, a najlepszym tego przykładem jest to, że ludzie, nie mogąc uwierzyć w to, jak rozumnie i z jakim sprytem wilki potrafią, na przykład unikać zastawionych na nie pułapek przypisywali tę rozumność… demonom z piekła, które pod postacią wilków miały jakoby nawiedzać ziemię.

Na koniec, w skrócie i ku refleksji powiem, że jest jedna niewątpliwa różnica między zwierzętami a ludźmi w tym zakresie.

Ludzie w dążeniu do osiągnięcia tego, co chcą kierują się rozumem. Nawet największy dureń wysili cały swój spryt i wykrzesa z niego czasami nie lada pomysł, byleby osiągnąć to, czego pożąda. Właśnie: pożąda. Bo w wyborze tego, czego chcieć a czego nie – człowiek kieruje się już nie rozumem, ale pożądliwościami, instynktami, czasami bardzo podłymi.

U zwierząt jest dokładnie na odwrót. Zwierzę nie będzie pragnąć więcej, niż mu jest niezbędne do przeżycia. Nie będzie pragnąć nierozumnych celów. W doborze tego, czego chcieć i do czego dążyć zwierzęta kierują się bardzo, ale to bardzo logicznymi i do bólu rozumnymi powodami. Natomiast swoich instynktów, emocji, automatycznych funkcji swojego organizmu używają, żeby ten cel osiągnąć.

Skąd się wzięła bzdura

To proste – z superstycji, przesądów i zabobonów, które ludziom wtłoczyła do głów religia, zwłaszcza taka jak chrześcijaństwo czy islam. Z pyszałkowatości ludzi, którzy są za mądrzy na to, żeby nie widzieć swoich możliwości i za głupi na to, żeby pojąć ich mankamenty. Z przekonania, że świat kręci się wokół nich, a jeśli się nie kręci, to tupią nóżkami i wrzeszczą.

I tak naprawdę tylko w jednym możemy ponieść stratę, jeśli uznamy zwierzęta za inteligentne istoty: w naszym ludzkim zarozumialstwie.

A wilki będą myśleć, rozumować i rozwiązywać nawet bardzo abstrakcyjne problemy, jakie Przyroda przed nimi stawia i nie będą się oglądać na to, czy im na to pozwoliła ta żałosna, mieszkająca w betonie i plastiku istotka.

Idiotyzm ludzkiego zarozumialstwa najlepiej podsumował amerykański komik Will Cuppy mówiąc:

Jeżeli zwierzę coś zrobi, nazywamy to instynktem, jeżeli my zrobimy taką samą rzecz, z takich samych powodów – nazywamy to inteligencją.

Matki Boskiej Gromnicznej

TREŚĆ BZDURY

W końcu stycznia i na początku lutego, w czasie najsurowszej zimy, wyjące, wściekłe, liczące po kilkaset sztuk watahy oszalałych z głodu wilków podchodziły pod same drzwi polskich chałup, mordując żywy inwentarz, porywając i zjadając dzieci, a nawet dorosłych. Ale Kościół święty przybiegł na pomoc, ustanawiając święto, w czasie którego poświęca się gromnice, święte świece, których ogniem sama Matka Boska odgania te przeklęte, szatańskie bestie, za co Bogu niech będą dzięki, przez Chrystusa, Pana naszego, amen.

JAK JEST NAPRAWDĘ

W zimie wilkom najłatwiej o jedzenie. Mało jest wtedy pożywienia roślinnego, więc sarnom, jeleniom i dzikom jest ciężko. Wiele z nich jest niedożywione, a co za tym idzie, słabsze i łatwiejsze do upolowania dla wilka. Co więcej, jeśli jest dużo śniegu, to wąskie kopytka sarny na przykład zapadają się w ten śnieg i ciężko im uciekać. Wilk natomiast ma szerokie łapy, dostosowane do poruszania się w takich warunkach. Wystarczy popatrzeć na zdjęcia wilków, zrobione w naturze. Jeżeli zdjęcie zrobiono w zimie, wilki najczęściej są pełnych kształtów, a w lecie – wręcz przeciwnie, wyglądają na wychudłe. Bo to właśnie w lecie ciężej o pożywienie. Zwierzęta, stanowiące pożywienie wilków są wtedy najedzone, silne, bystre, mogą o wiele łatwiej wilkom uciec lub nawet się przed nimi obronić. W takich warunkach na dziesięć polowań z dziewięciu stado wilków wraca z niczym.

Początek lutego to też początek wilczych godów. Wilki są wtedy zajęte kojarzeniem się w pary, konkurami, wewnątrz stada trwają przepychanki, kto z kim i czy w ogóle. Trwają przygotowania go przyszłych narodzin nowych wilczków.

Wilki nie mają wtedy czasu ani powodu napadać na ludzkie sioła, porywać dzieci i babcie, gwałcić chłopów i zjadać świnki, kózki i tym podobne.

SKĄD SIĘ WZIĘŁA BZDURA

Koniec stycznia i początek lutego to czas, kiedy wilki częściej wyją, bo wycie często oznacza udane polowanie. Jest też formą autoprezentacji, a to nie bez znaczenia w sytuacji, gdy trwają gody. Wiele stad poszukuje wtedy nowych miejsc do założenia nory i dużo wyją po nocach, żeby inne, przemieszkujące w okolicach stada powiadomić o zajęciu danego terytorium i gotowości do jego obrony, a tym samym odpędzić intruzów.

Ludzie częściej więc słyszeli wilcze wycie właśnie zimą, gdy jeszcze dodatkowo brak liści umożliwia lepsze rozchodzenie się dźwięku. Tym samym wydawało im się, że wilków nagle przybyło.

Dodatkowo, początek lutego był terminem starego, pogańskiego święta, które Kościół starał się ludziom za wszelką cenę obrzydzić i zastąpić nowym, swoim, najlepiej związanym z jakimś intratnym interesem. Cóż więc lepszego, niż przekonać ludzi: „Słyszycie, jak wilki wyją? W lasach musi ich krążyć chyba z kilkaset, jeśli nie więcej. Lada chwila podejdą pod wasze domy, pożrą wam dzieci, krowy, świnie i żony! Ale Kościół święty ma dla was cudowne remedium! Tak! Oto… GROMNICA!!! Yeah! Za drobną, „co łaska ale nie mniej niż” opłatą i ty możesz zabezpieczyć swój dom i dobytek przed wilkami! I przed piorunami!”

Osobnik beta i osobnik omega

TREŚĆ BZDURY

Mniej znana bzdura. Polega na tym, że poza samcem alfa, przywódcą stada, jest beta, czyli młody, agresywny osiłek, następca tronu, który tylko czyha, żeby samemu stać się alfa i w tym celu walczy zarówno z przywódcą, jak i z pozostałymi wilkami. A wszystko na końcu skupia się na najmniejszym, najsłabszym, czyli omedze, osobniku, którego wszyscy gryzą, biją, wyżywają się na nim, gwałcą i tak dalej.

JAK JEST NAPRAWDĘ

Jeżeli tylko warunki na to pozwalają, wilki potrafią być bardzo opiekuńcze w stosunku do najsłabszych. Jason Badridze, gruziński biolog i badacz wilków zanotował, że w obserwowanym przez niego stadzie był stary, zniedołężniały wilk, którym całe stado się opiekowało: przynosiło mu jedzenie, dbało o niego, ochraniało, a kiedy umarł ze starości – rzadki przypadek wśród żyjących dziko wilków – długo wyły nad jego ciałem i okazywały wiele oznak głębokiego smutku,

Oczywiście, Przyroda potrafi być surowa i okrutna, także dla wilków. I wtedy istotnie giną najsłabsi, schorowani czy starzy. Ale wilki są zwierzętami bardzo zaradnymi i niewiele jest sytuacji, które są je w stanie zmusić do ekstremalnych zachowań.

SKĄD SIĘ WZIĘŁA BZDURA

Bzdura ta ma dokładnie to samo źródło, co bajki o samcu alfa.

Strach przed ludźmi

treść bzdury

Wilki mają „zapisany w genach” strach przed ludźmi i na widok tychże powinny natychmiast uciekać. Jeśli tego nie robią, to znaczy że albo są wściekłe, albo opętane / zmutowane / w jakiś jeszcze inny sposób „nienormalne” i należy takie osobniki jak najszybciej odstrzelić, a to dlatego, że wilk ma (dlaczego???) do wyboru tylko dwie opcje: bać się człowieka albo od razu go atakować, rozszarpywać i zjadać.

Jak jest naprawdę

W tzw. „genach” (piszę ten termin w cudzysłowie, gdyż osoby wierzące w tę bzdurę nie mają żadnego pojęcia o tym, co to jest gen i nie znając prawdziwej treści tego słowa nadają jemu swoje, magiczne znaczenie) nie można zapisać bezwzględnego strachu. W genach można zapisać konstrukcję białek. Tylko tyle i aż tyle.

Oczywiście, konstrukcja i zestaw białek, którym dysponuje dany organizm ma swoje dalekosiężne skutki, wśród których, a i owszem, może się znaleźć jakiś rodzaj szlaków przepływu impulsów nerwowych, czy raczej ich ułatwienie. Ono dopiero skutkować może np. tym, że każda istota żywa posiada w sobie wewnętrzny nakaz unikania ognia. Jednak ten nakaz nie przeszkadza nam napalić w piecu czy posiedzieć przy ognisku.

Wilk może kojarzyć człowieka z zagrożeniem, co jest nie tylko niewykluczone, ale bardzo prawdopodobne – ale nie oczekujmy od wilków, że każdy z nich będzie takim tchórzem, że będzie koniecznie zwiewał tylko dlatego, że poczuje jakieś irracjonalne i nieokreślone poczucie niebezpieczeństwa. O wiele więcej miejsca od lęku w wilczym zachowaniu jest miejsca na ciekawość i chęć eksploracji świata.

Wreszcie, z wilkami jest jak z nami: boimy się tego, czego nie znamy.  Tymczasem wilki nie mają możliwości nas nie znać. Ich zmysły pozwalają na to, żeby wyczuć zapach człowieka z odległości do czterech kilometrów i do tygodnia po fakcie przebywania człowieka w danym miejscu. Konia z rzędem temu, kto wskaże mi w Polsce miejsce, w którym w odległości czterech kilometrów od tygodnia nie postała ludzka stopa. Miejsce, do którego nie dociera żaden dźwięk wygenerowany przez człowieka: odgłos jazdy samochodem na przykład. Miejsce, gdzie nie ma śmieci i przeróżnych innych oznak ludzkiej bytności.

Nie ma zbyt wielu takich miejsc, o ile  w ogóle są. Wilki w Polsce rodzą się, dorastają, żyją i umierają otoczone zewsząd rzeczywistością obecności człowieka. Nawet najsilniejszy, najpierwotniejszy strach musi ustąpić wobec przyzwyczajenia. Ludzie są dla wilków tak oczywistym i wszechobecnym elementem rzeczywistości jak dla nas ogień w piecu lub kominku. Być może, gdyby wziąć jakieś ludzkie dziecko i wychowywać je gdzieś w piwnicy w sercu Syberii to może, kto wie, byłoby ono na tyle dzikie i nieobeznane z tym, czym na co dzień posługuje się człowiek, że reagowałoby atakiem paniki na widok ogniska. Ale żaden normalny człowiek tak nie reaguje, bo od dzieciństwa jesteśmy do ognia przyzwyczajeni.

Tak samo wilki: znają nas na wylot. Pamiętajmy, że nasz zapach, czyli główny dla wilka nośnik informacji o nas jest bardzo, ale to bardzo pojemnym nośnikiem. Zawiera bowiem informację o przebiegu i skutkach wszystkich przemian chemicznych naszego organizmu. Mówiąc prościej, wilk, który powącha miejsce, w którym jakiś pan leśnik odlał się przedwczoraj w trakcie przerwy w pracy będzie wiedział: co i w jakich proporcjach pan leśnik je; co pije; kiedy uprawiał seks i z kim; w jakim jest mniej więcej wieku; czy jest zestresowany, czy nie; czy jest chory i na co; jeśli ma raka – wilk to wyczuje. Jeśli ma COVID – wilk to wyczuje. Jeśli ma syfilis – tym bardziej.

Właściwie to większe zdziwienie powinien budzić fakt, że wilki z reguły nas unikają niż to, że zdarza im się napotkawszy człowieka z zaciekawieniem mu się przyglądać, a jeśli głód je przymusi – to i poszukać pożywienia w pobliżu ludzkich siedzib.

skąd się wzięła bzdura

Są trzy równorzędne źródła tej bzdury. Pierwszym jest bariera, jaką nasza cywilizacja odgrodziła nas od rzeczywistości i która sprawiła, że wielu z nas jest od tej rzeczywistości mocno oderwana. Dotyczy to w równym, a może i w większym niż u innych ludzi stopniu pana z piłą, który pół dnia spędza w lesie, a i owszem, jednakże jedyne, co w tym lesie widzi to trociny tryskające ze ścinanego drzewa i powalone pnie. Człowiek oderwany od rzeczywistości lasu rykiem trzymanej w ręku piły i procentami alkoholu wychlewanego po pracy, żeby lepiej żonę się biło, z pewnością narobi w gacie, gdy rzeczywistość lasu w jakikolwiek sposób odbiegnie od normy: jego normy. Czyli normy pustyni powalonych pni. Człowiek taki zobaczy wiewiórkę i już odbierze to jako anomalię, a co dopiero, gdy zobaczy wilka. Co dopiero, gdy ten wilk nie będzie uciekał, ale będzie mu się przyglądał. A co dopiero, gdy – o zgrozo! – zawarczy.

Drugim źródłem tej bzdury jest fakt jak najbardziej obserwowalny, iż zwierzęta istotnie zdają się człowieka bać: unikają go, uciekają na jego widok itp. Problem w tym, że ludziom nie chce się znać prawdziwej natury tego zjawiska, wolą w nim widzieć normę, nakazaną przez nieistniejącego boga w Księdze Rodzaju (pierwszej księdze Starego Testamentu): „Każde stworzenie niech się was boi i lęka”. Nie rozumieją – bo nie chcą rozumieć! – że dla zwierząt jesteśmy taką rzeczywistością, jak dla nas ruchliwa jezdnia. Dobrze wiemy, że jest niebezpieczna i nikt normalny nie będzie niefrasobliwie na ruchliwą autostradę wybiegał – ale to nie znaczy, że czujemy automatyczny, paniczny i nieusuwalny strach przed ulicą i nie powinniśmy nigdy nawet czubkiem stopy asfaltu na jezdni dotknąć. To samo dotyczy tego, czym my jesteśmy dla wilków.

I jeżeli dziecko nie będzie miało rodziców, którzy od małego będą to dziecko informować, że jezdnia jest niebezpieczna i biegać po niej nie wolno, to bardzo możliwe, że stanie się to źródłem nieszczęścia. To samo dotyczy wilków. A wiele wilków nie ma rodziców, bo zostali zastrzeleni przez tych samych ludzi, którzy teraz pod pozorem „utraty strachu przed ludźmi” chcą strzelać do wilków oficjalnie, z boga, kościoła i państwa błogosławieństwem.

Stworzenie Boże

TREŚĆ BZDURY

Wilk został stworzony przez Boga. Według jednak innych pisarzy kościelnych, przez Szatana.

JAK JEST NAPRAWDĘ

Wilk nie został stworzony przez żadne bóstwo, ale powstał sam z siebie na drodze ewolucji i na mocy działania Prawa Doboru Naturalnego. Nasz wspólny przodek – tak, praprapra… dziadek ludzi i wilków żył około 80 milionów lat temu, a więc w czasach dinozaurów i przypominał niewielkiego szczurka. Wtedy to dzieci tego wspólnego przodka rozeszły się i drogą powolnych przemian, w których każde dziecko było podobne do swoich rodziców, ale też trochę się różniło – drogą nawarstwiania się tych to właśnie różnic powoli z jednych wykształcili się przodkowie małp, ludzi, a wreszcie sami ludzie. Najpierw trochę bardziej owłosieni, z mniejszym mózgiem i dłuższymi ramionami, potem z wolna, z pokolenia na pokolenie coraz bardziej wyprostowani, coraz bardziej goli, coraz durniejsi. Aż doszli na drodze ewolucji do stadium osobnika ze skrzywionym od siedzenia przed komputerem kręgosłupem.

Tymczasem inne dzieci tego szczurka, uciekając przed kompsognatami, raptorami i tyranozaurami zaczęły się rozwijać osobno, też nawarstwiając niewielkie różnice z pokolenia na pokolenie. Aż powstał przodek dzisiejszych psów i wilków. Część dzieci tego przodka zżyła się z ludźmi i dała się przekształcić drogą hodowli w ratlerki, pudelki, mastiffy i owczarki niemieckie, a część zwiała przed ludźmi do lasu i stała się wilkami. Tymi dzisiejszymi, pięknymi, niezależnymi.

SKĄD SIĘ WZIĘŁA BZDURA

Jak ludzie nie mieli wiedzy i rozumu, to mieli Biblię, a tam tak napisano. Nie wierzysz w to? Pójdziesz do piekła!!!

Wilk św. Franciszka

TREŚĆ BZDURY

Święty Franciszek z Asyżu jest patronem ekologów, bo kochał zwierzęta. Także wilki. A przykładem jest owa przenajpiękniejsza opowieść o tym, jak to w lasach obok Gubbio grasował straszliwy wilk, pożerając ludzi i zwierzęta. Ale św. Franciszek, pełen ufności w światłość Bożego miłosierdzia udał się bez lęku do lasu i swoim kazaniem nawrócił wilka, który odtąd stał się uległy, żebrał o jedzenie w mieście, jak to na porządnego, bezpańskiego psa przystało.

JAK JEST NAPRAWDĘ

Ja się pytam: gdzie tu jest, w tej legendzie, miłość do zwierząt? „Wilku! Kocham cię, ale pod warunkiem, że nie będziesz już wilkiem, tylko będziesz się zachowywał jak pies!”

Oto chrześcijańska miłość do zwierząt: zwierzęta dzielą się na niewolników i wrogów. Kto nie chce być niewolnikiem człowieka, jest wrogiem i trzeba go zabić, „pozyskać” przez „mądrą, przemyślaną gospodarkę myśliwską”.

Gdyby legendarny święty naprawdę kochał zwierzęta, pozwoliłby wilkom być wilkami i rozumiałby, że nie potrzebują one jego kazań, ale że to raczej on potrzebuje ich kazania. Kazania o tym, że wierzy w fałszywego, urojonego supermena Jezusa, wierzy, że człowiek ma prawo gospodarować ziemią zgodnie ze swoim widzimisię, a Przyroda ma mu się radośnie poddać i służyć. Gdyby legendarny święty naprawdę kochał zwierzęta, nie mówiłby kazań do ptaków, ale ludziom w kazaniach mówiłby, że każdy promień z ptasiego pióra więcej jest wart niż cała ludzka kultura, cywilizacja i religia. Gdyby naprawdę kochał zwierzęta, uczciłby je jako prawdziwego Boga, a nie jako piękną dekorację dla sceny, na której głównym aktorem jest człowiek, a reżyserem siedzący za kulisami, niewidoczny, nieobecny Jezus.

SKĄD SIĘ WZIĘŁA BZDURA

Prawdopodobne źródło legendy to nie wilk, ale człowiek – bandyta napadający na kupców czy podróżnych w okolicach Gubbio. Franciszek z Asyżu zdołał przestępcę namówić do zmiany dotychczasowego życia – słowem, zresocjalizował go – ale pozostał problem jego odpowiedzialności karnej. Prawdopodobnie dla zamydlenia oczu ewentualnym prześladowcom nowonawróconego wymyślono opowieść o wilku. Tę wersję wydarzeń podał mi pewien franciszkanin – nie wiem, na ile jest prawdziwa, ale wydaje mi się prawdopodobna.

Wycie do księżyca

TREŚĆ BZDURY

Wilki wyją do księżyca. Nic dodać, nic ująć.

JAK JEST NAPRAWDĘ

Wilcze wycie spełnia rolę komunikacji na odległość. Wilki używają go, na przykład, żeby zwołać się i zebrać przed polowaniem i po nim. Używają go, by przywołać zaginionych członków stada i – tak, naprawdę tak jest – do uczczenia zmarłych. Wycie ma też znaczenie odstraszające: informuje inne wilki, że dane terytorium już jest zajęte przez daną rodzinę i ostrzega ewentualnych intruzów przed wtargnięciem.

Wilki wyją o różnych porach dnia, nocy i o różnych fazach księżyca, nawet wtedy, gdy księżyc jest na nowiu i go nie widać.

A tak w ogóle, to wierzących w tę bzdurę zachęcam do zastanowienia się: po co właściwie wilki miałyby to robić? Po co miałyby wyć „do księżyca”? W Przyrodzie głośne zachowywanie się, a więc i wycie, jest ryzykowne. To ryzyko musi się jakoś opłacić. Co niby dawałoby wilkom wycie akurat do księżyca? A czemu do księżyca, a nie do słońca, przecież świeci jaśniej?

SKĄD SIĘ WZIĘŁA BZDURA

W czasie pełni księżyca wszystkie zwierzęta są dużo aktywniejsze. Bo jest po prostu jaśniej i lepiej wszystko widać. Więcej też można zrobić. Aktywniejsze są także wilki i częściej wtedy polują, bo dobra widoczność zwiększa szanse na powodzenie polowania. A polowanie to zwoływanie się przed i po całej akcji poprzez wycie. Ludziom więc w ich durnocie zdawało się, że wilki wyją, bo widzą księżyc. A jak jeszcze ktoś podejrzał wilki, jak wyją, to zobaczył, że wyciągają wtedy wysoko głowy – a więc o! Zwracają się do księżyca.

Spróbuj krzyknąć, mając głowę opuszczoną na piersi. A potem krzyknij w niebo. Który krzyk będzie głośniejszy, dalej się poniesie? Wilki podnoszą głowy do wycia nie dlatego, jakoby zwracały się do księżyca, ale po to, by wyprostować przewód oddechowy i zwiększyć donośność głosu.

Zabijanie dla przyjemności

TREŚĆ BZDURY

Wilki zabijają dla przyjemności zwierzęta gospodarskie: owce, kozy, świnie i psy. Atakują bezbronne gospodarstwa wiejskie i dokonują zniszczenia. Bo im się nudzi.

JAK JEST NAPRAWDĘ

Wilki to zwierzęta, które bardzo duży nacisk kładą na edukację przyszłych pokoleń. Starsze wilki uczą młodsze poprzez pokaz – a młodsze bardzo szybko uczą się poprzez patrzenie. Zostało to już zbadane i można dotrzeć do bardzo ciekawych wyników takich badań, gdzie eksperymentowano z szybkością uczenia się psów i wilków. Stwierdzono, że wilk najlepiej się uczy nowych czynności, gdy najpierw dokona się mu fachowego pokazu, jak daną czynność wykonać.

Dlatego zdarza się, że wilczy wykładowca, szukając dobrej pomocy naukowej dla swoich studentów, upatrzy sobie źle zabezpieczone gospodarstwo, najlepiej z pijanym gospodarzem właśnie zajętym biciem żony albo posuwającym własne dziecko w łazience (ach, ta swojska Polska!) i zabije na oczach młodszych wilków kilka sztuk owiec czy nawet uwiązanego na łańcuchu, niedożywionego i schorowanego psa. Pokazuje w ten sposób innym, gdzie jest tętnica szyjna, jak najszybciej zabić atakowane zwierzę – a to będzie miało żywotne znaczenie w przyszłości, kiedy te młode wilki staną same do walki z rozjuszonym dzikiem czy potężnym jeleniem i będą musiały jak najszybciej, żeby nie odnieść znaczących ran, zabić przeciwnika.

Żaden wilk nie rodzi się z taką wiedzą. Musi się jej więc nauczyć. Najczęściej uczy się już w trakcie, na prawdziwym polowaniu, ale… Sami pomyślcie: gdybyście mieli do wyboru: nauczyć swoje dziecko niebezpiecznej, trudnej do wykonania czynności na spokojnie, na łatwiejszym materiale, a nauczyć je od razu rzucając na głęboką wodę – co byście wybrali? Dlatego okazja czyni złodzieja. Źle i niefachowo zabezpieczone gospodarstwa, obory, pastwiska, pies, który zamiast biegać wolno po dobrze ogrodzonym terenie uwiązany jest do budy, zawszony i źle karmiony… Ludzie nie rozumieją, że to oni są intruzami, to oni wtargnęli na ziemie wilków i jeśli nie umieją tego, co sobie wydarli bronić, to niech się nie dziwią, że Przyroda wejdzie na ich podwórze.

SKĄD SIĘ WZIĘŁA BZDURA

Ludzie uwielbiają szukać źródła problemów nie u siebie, tylko u innych. Zwalają odpowiedzialność na sąsiada, na dzieci, na swoje środowisko, w którym się wychowali. Zawsze to inni są winni. Nie ja.

Dlatego łatwiej jest powiedzieć i oburzonym głosem dowodzić, pokazując zagryzione owieczki na podwórku, że to wilki są winne, bo są krwiożerczymi, zabijającymi dla czystej rozrywki bestiami. Łatwiej podburzyć parę leniwych, zidiociałych głów, zebrać się w koło łowieckie, legalne lub nie i z błogosławieństwem księdza proboszcza udać się do lasu i wymordować wszystko, co się rusza.

Zjadanie ludzi

TREŚĆ BZDURY

Wilki atakują i zjadają ludzi. Często, powszechnie.

JAK JEST NAPRAWDĘ

Ataki wilków na ludzi się zdarzają, to fakt. Ale ja tam się nie dziwię. Weźmy taki przykład: idę szlakiem z Bojarem gdzieś pod Wałbrzychem. Z naprzeciwka nadchodzi rodzinka na niedzielnej wycieczce. Nagle pani z tej grupki widząc Bojara zapiszczała: „Ojej! Jaki słodziak!” I wyciągnęła wyperfumowaną rączkę, żeby pogłaskać go po czole. Bojar zachował się po wilczemu, bo taką ma naturę. Warknął i kłapnął zębami o milimetr od palców tejże paniusi. Nagle już nie był taki słodki.

Wilki starają się unikać ludzi, ale – do licha! – w Europie to już niemal niewykonalne! To i tak cud, że mało komu zdarza się widywać wilki. Ludzi jest pełno, w każdym lesie, o każdej porze dnia i nocy. Gdzie te wilki mają żyć, żeby ludzi unikać? Nie dziwmy się, że zaczęły się nami interesować. Zdarza się więc, że zamiast uciekać, wyjdą i przyglądają się. Że podchodzą pod ludzkie osiedla, co jest tym łatwiejsze, że gdzie jeszcze NIE MA ludzkich osiedli? Wszystko, jak okiem sięgnąć, jest w Polsce wystawione jako działki do zabudowy!

Jednak wilki, póki mogą, uciekają od ludzi i unikają ich. Zabicie człowieka jest dla nich ostatecznym ekstremum, bo dobrze wiedzą, czym to skutkuje. Nie są głupie i uczą się z pokolenia na pokolenie, a wiedzą, że gdy w przeszłości zdarzało się któremuś z wilków zaatakować człowieka, konsekwencje były aż nadto wyraźne. Człowiek dla wilka to zły demon, istota obrzydliwa i przeklęta i jeśli może nie mieć z nią do czynienia, to stara się tak robić.

Poza tym, mięso ludzkie jest dla wielu zwierząt niezjadliwe, a czasami wręcz trujące. Jak to jest z wilkami, ciężko powiedzieć, bo żeby dowiedzieć się tego na pewno, trzeba by dokonać wielu wątpliwych etycznie eksperymentów z użyciem ludzkiego mięsa. Faktem jest jednak, że jeśli wilki nie musiały jeść ludzi, to tego nie robiły. A kiedy musiały?

Był taki czas, dość niedawno. Gdy czołgi i artyleria powaliły i spaliły całe lasy, zwierzęta się rozproszyły, a w miejsce jeleni, dzików i saren pozostały pogorzeliska zasłane ludzkimi trupami.

Jednak nie widzę powodu, żeby winą za zjadanie wówczas ludzi obarczać wilki. Winą były ambicje mocarstw i rzeź, którą ludzie sami sobie urządzili.

SKĄD SIĘ WZIĘŁA BZDURA

Gdy wilk spotyka człowieka, wiele zależy od zachowania tego drugiego. A człowiek, jeśli jest odpowiednio głupi, to zaczyna panikować, bo wilka zobaczył. Wielki macho robi w spodnie, bo zaraz zostanie zjedzony. Zaczyna w panice rzucać w wilka kamieniami, wrzeszczeć… Jeśli uda się takiemu przekonać wilka, że jest niebezpiecznym wariatem i stanowi dla tegoż wilka realne zagrożenie, może się zdarzyć, że wilk zaatakuje.

Bzdura ta, podobnie jak wszystkie inne, bierze się z ludzkiej głupoty.

To ledwie garść haseł – może na wyrost nazwane „małym leksykonem” – ale w ten sposób chcę zaznaczyć, że jest jeszcze wiele, wiele bzdur o wilkach – może jakieś inne przychodzą Wam na myśl? Jeśli wiecie o innych przesądach na temat wilków, piszcie! Może poszerzymy nasz leksykon.

Tymczasem zostańcie z Wilkiem – i nie bójcie się rzetelnej wiedzy i rozumu!

Jeśli uważasz, że to, o czym tu piszę jest ważne, dobre i potrzebne, możesz wesprzeć działanie strony, zostając naszym Patronem przy pomocy patronite.pl

 

12 odpowiedzi na “MAŁY LEKSYKON BZDUR O WILKACH”

  1. Czy wycie przed polowaniem nie ostrzega potencjalnych ofiar? Czy członkowie i członkinie stada przebywają na tyle daleko od siebie, że trzeba się na polowanie nawoływać na odległość?

  2. Wprawdzie nigdy nie miałem osobistego kontaktu z tym zwierzęciem ( ZOO się nie liczy) – ale instynktownie czuję ogromny szacunek dla niego choć informacje mam jedynie z literatury…..!To przepiękne zwierzęta.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Social Share Buttons and Icons powered by Ultimatelysocial