KRÓTKA REFLEKSJA O POLSKICH TURYSTACH

— Dobrý den! Mám zde rezervaci ubytování. Ode dneška do pátku.
— Vítejte. Pán Robert, že?
Po kilku zwykłych formalnościach pan z recepcji podał mi karty do pokoju. Ponieważ następnego dnia musiałem z rana zrobić krótki wypad do Vrchlabí, do  zarządu Krkonošského narodního parku, postanowiłem zapytać go, czy bilet na autobus będę mógł nabyć u kierowcy, bo różnie z tym przecież bywa.
— Ráno musím do Vrchlabí. Mohu si koupit jízdenku na autobus u…
Niestety, w tym momencie zapomniałem, jak jest „kierowca” po czesku. Recepcjonista roześmiał się i uprzejmie poinformował mnie po polsku, że jak najbardziej, u kierowcy takowy bilet nabędę.
— Omlouvám se, zapomněl jsem slova – powiedziałem, śmiejąc się również. – Česky se učím krátce.
— Ale vy mluvíte dobře česky! – zaprotestował pan z recepcji. – Polacy to zwykle ani słowa po czesku nie umieją…

Niedługo później mogłem się naocznie i nausznie przekonać, jak sprawa z Polakami w Czechach wygląda. Ponieważ trwał jeszcze polski długi weekend majowy (W Czechach oczywiście nie obchodzi się podwójnego, trono-ołtarzowego święta Konstytucji 3 maja/Matki Bożej Królowej Polski) w restauracji, do której się na obiad udałem było sporo Polaków. Dokładniej mówiąc, było to ze cztery – pięć wielkich stadeł rodzinnych, tych z mocno przez 500+ podreperowanym budżetem. Każde składało się z kupy wrzeszczącej i przez nikogo niekontrolowanej dzieciarni, kilku otyłych panów, typu „ja-tu-ze-szwagrem” i kilku pań typu „psiapsiółki”.

Wchodzili jak do siebie do obory, obsiadali stoły i oczywiście od razu wyżywali się na kelnerze, młodym chłopaku, zapewne dorabiającym sobie popołudniami studencie, który ani trochę nie mówił po polsku.
— PRZEPRASZAM, MOŻE PAN TU PODEJŚĆ? – wrzeszczała niemal od razu któraś z psiapsiółek tonem niezadowolonej pani menadżer wielkiej korporacji. A jeśli cokolwiek nie było podane 30 sekund po złożeniu zamówienia, już się zaczynały awanturować.
Pracowałem kiedyś jako kelner, choć „pracowałem” to za duże określenie. Łącznie spędziłem w życiu w tej roli może ze dwa dni. Więcej bym nie wytrzymał. Dlatego zawsze,  gdy wypada mi udawać się do jakiejś restauracji, cierpliwie czekam, aż ktoś z obsługi sam do mnie podejdzie i nigdy nie uważam za stosowne denerwować się, że musiało to trochę potrwać.
Kiedy zobaczyłem, jak te pięć stadeł polskich się zachowuje, czym prędzej przećwiczyłem sobie po cichu złożenie zamówienia, żeby wypowiedzieć je perfekcyjnym czeskim. Było mi potwornie wstyd i za nic nie chciałem być wzięty za Polaka.

— Proszę się nie uczyć języków – powiedział kiedyś wielki guru i nieomylny autorytet wszystkich polskich, ultrakatolickich byczków, czyli pan Cejrowski – To nie ma sensu, w każdym kraju jest inny język. Mówmy po polsku, bo wtedy przekaz mimiki naszej twarzy zgadza się z treścią, prędzej nas ten ktoś zrozumie.

Niewątpliwie, jest w tym trochę racji. Obcym językiem należy się posługiwać wtedy, gdy przynajmniej trochę czasu poświęciliśmy na uczenie się go, a uczenie się języka obcego ma sens tylko wtedy, gdy jest nam potrzebny do czegoś więcej, niż majówkowego wypadu za granicę.

Jednak uważam, że nauczenie się powiedzenia „dzień dobry” w języku kraju, do którego się udajemy nie przekracza możliwości intelektualnych przeciętnej, zmutowanej małpy, czyli człowieka, a stanowi miły gest szacunku i dobrej kultury.

Pokazujemy w ten sposób, że wiemy, że jesteśmy gośćmi; mówimy tym gestem „dziękuję” za miło spędzony w innym kraju czas. I nie ma żadnego znaczenia to, że zagraniczne miejscowości turystyczne zarabiają na odwiedzających. Kultura osobista nie jest kwestią pieniędzy, bo cham bogaty niczym się pod tym względem nie różni od chama bez grosza.

Jednak w Polsce niestety szeroko rozpowszechniony jest paskudny typ człowieka, który nawet, jeśli jest gołodupcem, to przy okazji takiego wyjazdu zachowuje się jak mości pan, który łaskawie złotem sypnął, więc ma prawo oczekiwać, żeby wszyscy dookoła niego skakali.

Najgorsze zaś jest to, że kiedy taki człowiek znajdzie się w restauracji (gdziekolwiek, nie dotyczy to tylko zagranicy) uważa, że w cenie dania, które zamówił jest także prawo do poniżania i obcesowego traktowania obsługi. Dotyczy to zresztą także hoteli, sklepów czy czegokolwiek, do czego taki mości pan raczy się udać.

To, co nazywamy kulturalnym zachowaniem nie jest zjawiskiem wyłącznie ludzkim. Przeciwnie, powiedziałbym, że właśnie tylko u ludzi jest możliwe bezkarne chamstwo. Spróbuj, człowieku, znaleźć się samotnie wśród stada wilków i zachować się tam w sposób łamiący reguły ich kulturalnego zachowania. Zapewniam, że zostałbyś szybko i brutalnie przywołany do porządku.

Mam smutne wrażenie, że Polacy to ludzie, wśród których chamstwo jest etosem szlacheckim. Dla których najwyższym przykazaniem jest: „płacę, to wymagam i nic ponad to się nie liczy”. To kraj, w którym powszechnie uwielbiane bożyszcza jawnie promują chamstwo oraz ignorancję i zalecają, by z tego chamstwa być dumnym.

Niech i tak będzie. Ale każdy z nas, zanim jest członkiem tego czy innego narodu, zanim obywatelem tego czy tamtego państwa – jest przede wszystkim żywą istotą. A w świecie istot żywych jednym z najwyższych praw jest to: „nie zaczynaj od razu z zębami, bo drugi może mieć większe zęby od ciebie”.

Chamów Przyroda eliminuje Prawem Doboru i marnie kończy ten, kto wchodząc na czyjeś terytorium od razu zachowuje się jak u siebie.

Wśród ludzi chamstwo nie kara się śmiercią, ale czy naprawdę jest to równoznaczne z jego pochwałą? Czy naprawdę tak musi być, że człowiek, na którym się wyżywa szef czy kierownik w pracy koniecznie potrzebuje w trakcie wakacji mówić sobie: „noooo, to teraz sobie to wszystko odbiję. Na tym kelnerze, na tej recepcjonistce, na tym kierowcy autobusu, na tym konduktorze i tak dalej, i tak dalej”?

Powiedział kiedyś Bertrand Russel: „Jedna kulturalna osoba to zbyt mało, aby podnieść poziom imprezy chamów, natomiast jeden cham zepsuje każdą kulturalną imprezę.”

A z chamstwem jest tak, że jak ludzie traktują się nawzajem w codziennych kontaktach, tak też traktują Przyrodę, tylko gorzej. I oby ta Przyroda nie straciła cierpliwości i nie rozprawiła się z chamami, bo wtedy pierze poleci z całej ludzkiej cywilizacji.

Jeśli uważasz, że to, o czym tu piszę jest ważne, dobre i potrzebne, możesz wesprzeć działanie strony, zostając naszym Patronem przy pomocy patronite.pl

Social Share Buttons and Icons powered by Ultimatelysocial