CHUSTA Z MANOPPELLO, CZYLI ILE JEST WARTA POLSKA WIKIPEDIA

Razu pewnego na polskiej Wikipedii

Jeżeli któregoś pięknego, leniwego wieczoru ktoś z was wpisze z nudów w wyszukiwarce hasło „Całun z Manoppello” i wejdzie na artykuł pod tymże tytułem w polskiej Wikipedii przeczyta tam historię wprost zapierającą dech w piersiach.

Po wstępnej informacji, że opisywany artefakt to „relikwia chrześcijańska” z wizerunkiem Jezusa Chrystusa, napotykamy krótki „Opis całunu”. Znajdujemy tam znamienne zdanie:

Materiał, na którym znajduje się wizerunek, to bisior, a charakteryzuje się on tym, że nie da się na niego nałożyć pigmentu (nie da się na nim malować). Sposób powstania wizerunku nie jest znany, podobnie jak wiek całunu.

Nic dodać, nic ująć! Choć autor nie pisze expressis verbis, że mamy do czynienia z wizerunkiem utworzonym przez nadnaturalną moc, to sugeruje powyższe wystarczająco jasno, żeby najmniej nawet rozgarnięty czytelnik wiedział już na wstępie, co ma myśleć.

Następuje akapit „Historia”. Mamy tu opis dziejów Całunu z Manoppello od samego Chrystusa po dzisiejszy kościółek w małej, włoskiej miejscowości.

Robi się coraz ciekawiej – w końcu jeśli znamy dzieje relikwii od Jezusa po czasy nam współczesne, to jakież jeszcze mogą być wątpliwości?

Dalej następuje sekcja „Podobieństwo z Całunem Turyńskim”. Mamy informację, jakoby wizerunek z Manoppello dokładnie odpowiadał wizerunkowi na Całunie Turyńskim. Szczególnie zwracają tutaj uwagę na siebie takie wyrażenia jak: „proporcje twarzy”, „wysokiej rozdzielczości fotograficzne powiększenia”, „stuprocentowa zgodność”.

Na wszelki wypadek, gdyby jakiegoś niewiernego, podłego sceptyka nie przekonały te „badania naukowe” w wydaniu zakonnicy i teologa – specjalisty od zjawisk paranormalnych (sic!) autor postanowił nieco pogrozić paluszkiem. I w tym celu zamieścił tekst z „objawień Marii Valtorty”, w którym jakże kochający, cichy i pokornego serca Jezus mówi:

Wy, letni i chwiejni w wierze, którzy kroczycie naprzód dzięki swym ścisłym badaniom, wy, racjonaliści (…) Gdybyście nie należeli do zatraconych, do ślepych, te dwa płótna wystarczyłyby wam, by przywieść was do miłości, do żalu, do Boga!

I na koniec takie kuriozalne stwierdzenie: „Współczesne badania każą zaliczyć tę wypowiedź do kategorii poznania paranormalnego i doświadczenia mistycznego”.

Chyba już tylko dla powiększenia kompromitacji autor (autorzy??) dodaje sekcję „Badania naukowe”. Możemy tam przeczytać o tym, jakoby nie wykryto żadnego śladu farby na wizerunku. A jakby czytelnik nie wiedział jeszcze, co trzeba o sprawie myśleć, na sam koniec dostaje zdanie: „Trzeba wyciągnąć wniosek, że obraz jest wynikiem jakiejś wewnętrznej zmiany zaistniałej w nitkach”…

A tymczasem po angielsku…

Jeśli za pokuszeniem szatańskim zatracony, przebrzydły sceptyk ośmieli się poszukać artykułu „Manoppello Image” na Wikipedii anglojęzycznej, przeczyta artykuł jakby wprost dyskutujący z tym polskim.

Dowiemy się tutaj, że całą historię relikwii wygłosił był niemiecki jezuita Heinrich Pfeiffer, nie posiadając żadnych dowodów na którykolwiek element tej epickiej opowieści. Przeczytać możemy, że tenże sam zakonnik jest autorem tezy, jakoby „na bisior nie dało się nałożyć pigmentu” i że jest ona totalną bzdurą. Na przykład Albrecht Dürer namalował na bisiorze swój autoportret farbami wodnymi.

Nawiasem mówiąc, te same bzdury o bisiorze można spotkać w artykule z polskiej Wikipedii pt. „Bisior”. Ciekawa jest „bibliografia” tego artykułu. Znajduje się tam „hasło” ze Słownika terminologicznego sztuk pięknych, odwołanie do… filmu pt. Boskie oblicze oraz „badań” przeprowadzonych przez małżeństwo Treppów, z których on jest „antropologiem obrazu” a ona – pracownikiem Zakładu Dziennikarstwa i Mediów Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego.

Nie muszę chyba (mam nadzieję!) mówić, że ewentualną autentyczność artefaktów mogą potwierdzać lub obalać fizycy, archeologowie czy biolodzy, którzy zastosowaliby rozliczne dostępne, empiryczne sposoby datowania płócien. Ani „antropolog obrazu” ani specjalista w dziedzinie „dziennikarstwa i mediów” nie mogą uchodzić za autorytet w sprawach, które bada się metodami fizycznymi lub archeologicznymi. To tak, jakby technik żywienia wypowiadał się w dziedzinie lotów kosmicznych!

W dalszej części angielskiego artykułu o bohomazie z Manoppello dowiemy się, że nie wiadomo tak naprawdę, czy tkanina Całunu z Manoppello jest rzeczywiście bisiorem – nie pozwolono jej nikomu bliżej zbadać, a to, co widać przez szybki relikwiarza wygląda raczej na pospolity len.

Następnie przeczytamy o czymś, co powinno być oczywiste dla każdego, kto choć przelotnie spojrzy na bohomaz na chuście z Manoppello. Posiada on wyraźne kontury, które przecież w przyrodzie nie występują i wykazuje wszystkie znamiona stylistyczne kiepskich malowideł z końca średniowiecza i wczesnego renesansu.

Osobną sekcję w artykule zajmuje znamienny tytuł „Urban legend?” Tutaj możemy się dowiedzieć, że cała historia z brakiem pigmentów i innymi cudownymi właściwościami wizerunku powstała drogą internetowej ewolucji z wątpliwych badań autorstwa Donato Vittore i Giulio Fanti. Ten drugi wielokrotnie zmieniał zeznania. Na początku twierdził, że na chuście nie ma barwników, później, że są, ale tylko w niektórych miejscach, aż wreszcie przyznał, że wizerunek jest namalowany, tylko on sam nie wie jak 🙂

Na marginesie dodam, czego nie ma w artykule, że nakładanie wyraźnego, obrysowanego konturami wizerunku z Całunu z Manoppello na rozmazane plamy na Całunie Turyńskim (które to „naukowe badanie” rzekomo dowodzi ich zgodności) jest niczym innym, jak widzeniem tego, co się chce widzieć.

Wnioski nasuwają się same.

Gdzie szukać wiedzy

Nie można oczywiście brać części za całość. Jeden artykuł nie oznacza, że cała zawartość polskiej Wikipedii to amalgamat pobożnych życzeń, postmodernistycznych przesądów i pseudonaukowego bełkotu. Daje nam to jednak sygnał, że jeśli chcemy zasięgnąć gdzieś wiarygodnego, nieobarczonego tą czy inną ideologią źródła, powinniśmy podchodzić do polskojęzycznej Wikipedii z dużą dozą ostrożności. Nie każda bzdura musi być szyta tak grubymi nićmi.

Ja osobiście korzystam z polskiej Wikipedii tylko wtedy, gdy nie zależy mi specjalnie na wiedzy na dany temat lub gdy chcę się jakoś wstępnie rozejrzeć w zupełnie nieznanej mi sprawie. Gdy naprawdę potrzebuję informacji, wolę korzystać z Wikipedii angielskiej, która siłą rzeczy (powszechność języka) ma o wiele więcej recenzentów i kontrolerów, co niepomiernie podnosi jej wiarygodność względem tej w języku polskim. Ale gdy naprawdę zależy mi na jak najpewniejszej informacji, szukam w recenzowanych czasopismach naukowych, a jeśli te nie są dostępne w danym zagadnieniu, to staram się zasięgnąć wiedzy w kilku różnych źródłach.

Powyższe wydaje się być oczywistym abecadłem roztropnego korzystania z tej wielkiej, internetowej zupy, do której ścieka zarówno miód mądrości, jak i umysłowe szambo. Jednak gdy spotykam się wypowiedziami ludzi na najprzeróżniejsze tematy, zaczynam mieć wątpliwości, czy to abecadło jest takie oczywiste dla wszystkich.

Ludzie to istoty, które mają fenomenalne w świecie przyrody możliwości mózgu. I równie fenomenalny brak umiejętności korzystania z nich 🙂

Jeśli uważasz, że to, o czym tu piszę jest ważne, dobre i potrzebne, możesz wesprzeć działanie strony, zostając naszym Patronem przy pomocy patronite.pl

Jedna odpowiedź do “CHUSTA Z MANOPPELLO, CZYLI ILE JEST WARTA POLSKA WIKIPEDIA”

  1. Ksiądz na Mszy Św podaje wiernemu komunikant, tzn okrągły opłatek, który wypiekają zakonnice. Ksiądz umacza w winie ów komunikant, które zawiera alkohol , natomiast wierny, musi przez wiarę wierzyć, że spożywa Ciało i Krew PANA JEZUSA CHRYSTUSA.
    Jeżeli człowiek przy zdrowych zmysłach nie wierzy w transsubstancjancje, to takim osobom, serwuje krk tradycję ojców kościoła.
    Takie osoby sa postrzegane przez krk jako;
    heretycy.
    SZKODA SŁÓW.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Social Share Buttons and Icons powered by Ultimatelysocial